Piątkowy cytat:
"Wszędzie zabieramy z sobą nasze życie. Kierując łodzią do kresu. Mierząc miarą śmierci wagę wszystkich rzeczy." - Imre Kertész w przekładzie Kingi Piotrowiak-Junkiert "Ostatnia gospoda".
Utwór: Anthracitéor
Wykonawca: Bertrand Cantat
Album: Amor Fati (2017)
Arrive, arrive, comme du fond d'un couloir Surgit d'un sommeil blanc d'ivoire La pierre de ta présence Elle brille, elle brille Et son rayonnement est insatiable Et j'ai bien peur d'y voir Des creusets, des cratères, et les coulées de lave de l'histoire Je ne connais pas de loi, qui pourrait m'éloigner de toi Et la nuit le silence hurle un confiteor Je n'ai pas vraiment le choix d'ignorer ce je ne sais quoi Qui luit d'un éclat entre l'anthracite et l'or Dérobée à toi-même tu sais Tu t'es comme volatilisée Tu manques à la terre même, caboche Et le sol trop brûlé implore le ciel ingrat Pour qu'il vienne l'irriguer Je savais que des flammes immenses Sortaient te ton âme incendiée Et que ton ombre solitaire s'allongeait Du paradis à l'enfer Je ne connais pas de loi, qui pourrait m'éloigner de toi Et la nuit le silence hurle un confiteor Je n'ai pas vraiment le choix d'ignorer ce je ne sais quoi Qui luit d'un éclat entre l'anthracite et l'or Arrive, arrive, si tes visites se font rares Elles durent de plus en plus tard dans des alcôves De plumes et de foudre Tu peux venir toujours, viens ! Viens voir ici moi j'ai rien dans les mains Que de fleurs de cavale Et de spleen Oh c'est loin d’être idéal Allez, allez... Alleluiah ! Même si moi, je dirais pas comme ça... | Przybądź, przybądź, jak z dna żlebu Powstań z białego snu, bieli kości słoniowej Kamień twojej obecności Świeci, świeci A jego promieniowanie jest nienasycone I boję się go zobaczyć Tygle, kratery i spływy lawy historii Nie znam żadnego prawa, które mogłoby odciągnąć mnie od ciebie A nocą cisza wykrzykuje spowiedź Naprawdę nie mam wyboru by ignorować to czego nie znam Co świeci pomiędzy antracytem i złotem Skradzione od ciebie, wiesz Jakbyś się ulotnił Tęsknisz za krajem, uparty A zbyt spalona ziemia błaga niewdzięczne niebo Aby przybyło (z odsieczą) z deszczem Wiedziałem, że ogromne płomienie Wydostaną twoją spaloną duszę I że twój samotny cień się wydłuży Od raju po piekło Nie znam żadnego prawa, które mogłoby odciągnąć mnie od ciebie A nocą cisza wykrzykuje spowiedź Naprawdę nie mam wyboru by ignorować to czego nie znam Co świeci pomiędzy antracytem i złotem Przybądź, przybądź, jeśli twe wizyty są rzadkie Ich trwanie przedłuża się później w alkowach Pełne piór i błyskawic Zawsze możesz przyjść, chodź! Chodź, zobacz tutaj, nie mam nic w rękach Jak kwiaty w pędzie I smutku Och to daleko od ideału Dalej, dalej.... Alleluja! Nawet jeśli ja nie powiedziałbym tak... |
Dziękuję!
OdpowiedzUsuńProszę i pozdrawiam.
Usuń