A zatem przechodząc do konkretów, tym razem podzielę się odrobiną prywatnych spostrzeżeń związanych m.in. z bólem i cierpieniem.
Wszystko wydarzyło się za sprawą pobytu w szpitalu, gdzie w tym roku wylądowałem już po raz kolejny - nie mając na karku jeszcze czwórki z przodu. Jak wiadomo, wpływu na pewne sytuacje nie mamy i nic nie jest wydawane po równo, a szczególnie zdrowie. Z tym pogodziłem się już dawno i w zasadzie, gdy cała przygoda ze zdrowiem się rozpoczęła nie przytłoczyło mnie to aż tak bardzo, ale czegoś jeszcze brakowało żeby nabrać kompletnego dystansu do siebie i życia, w sensie pozytywnym, aby czerpać z niego jak najwięcej i jak najmniej tracić na rozgoryczenie, aby nie cierpieć fizycznie, czy psychicznie. To taki dystans, który zwykle sam przychodzi na starość, ale czasem warto nauczyć się go wcześniej, bo później może po prostu nie być nam pisane. A zatem wracając do pobytu, cierpienia i bólu, dobrym towarzyszem w szpitalu okazała się książka, która zdjęła ze mnie egocentryczną maskę i uczyniła pobyt wręcz normalnością, bez bólu, lęku, samotności, uwalniając myślenie o ludziach w całym swoim ogóle. Zapewne wiele osób doświadczyło tego już wcześniej i nie potrzebowało aż tak mocnych bodźców, i takim osobom zazdroszczę, bo to zmienia nie tylko perspektywę, ale całe życie, a nawet cele tego życia. W tym konkretnym przypadku bohaterem mojego pobytu stała się książka "Głód" Martína Caparrósa, o której ostatnio tak głośno.
Choć można zarzucać jej brak obiektywizmu, to jednak nawet subiektywna prawda z niej płynąca, pozostaje gorzką pigułką do przełknięcia, która paradoksalnie pozwala uwolnić się nam od tutaj i teraz. Być może nie jedna z Was, czy nie jeden z Was się uśmiechnie, ale to dotyczy każdej jednostki i niestety nie daje odpowiedzi dlaczego świat pcha nas w tak okrutnym kierunku, a nasze potrzeby rozwoju prowadzą do wzrostu cierpienia i bólu na świecie. Holokaust był straszny, ale to nie powinno nas znieczulać, bo w dalszym ciągu, gdzieś tam jest nie mniej potwornie i musimy mieć tego świadomość. W zasadzie konkluzją książki mogłoby być stwierdzenie, że wraz z rozwojem cywilizacji wzrasta liczba osób cierpiących. Już nawet nie o sam głód tutaj chodzi, ale o przerażające cierpienie ludzkości w całym swoim ogóle, a wszystko w imię, czy może raczej na żądanie spełnienia wyższych potrzeb "bardziej rozwiniętej" pozostałej części tego samego gatunku ludzkiego. Pozostawia to miejsce na bardzo smutne przemyślenia, dzięki czemu warto zastanowić się nad drugim człowiekiem, a nie tylko nad nami samymi i naszym bezpośrednim otoczeniem. My tutaj bardzo często, zawsze nieświadomie czynimy zło gdzieś tam - pamiętajmy o tym. Wpis ten nie ma służyć poprawie kogokolwiek, nie zmieni też świata, ale jeżeli sięgniecie po tę pozycję książkową z pewnością łatwiej będzie Wam przeżyć Wasze cierpienie i ból, które prędzej czy później przyjdzie, a najlepszym antidotum będzie myśl, że to nie jedyne co nas w życiu spotkało, bo dla niektórych los był, delikatnie mówiąc, znacznie mniej przychylny. A jeżeli przy okazji przyczynicie się, że komuś też będzie prościej, cały świat nawet w wyniku tego jednego Waszego czynu będzie już nieporównywalnie lepszym miejscem niż wcześniej. Dodam jeszcze, że nie jestem kaznodzieją, ba nie wierzę w żadnego boga, ale odczuwam ogromny żal z powodu tego wszystkiego co dzieje się dookoła, tym bardziej kiedy w swoim najbliższym otoczeniu słyszę obłudę, rozgoryczenie, żal, roszczenia, a już szczególny smutek odczuwam w chwilach kiedy zdarza mi się, że sam się taki staję, chociaż na jedną chwilę.
No i jeszcze kilka cytatów, wybranych całkiem przypadkiem, które są m.in. związane z globalizacją, czyli nami samymi, bo w końcu w tej piramidzie, zakładam, że jesteśmy wyżej od bohaterów wspomnianej książki i wskazywanie palcem, że ponad nami, gdzieś tam są jeszcze "lepsi", nic tu nie pomoże:
"Co pięć sekund dziecko poniżej dziesiątego roku życia umiera z głodu[...]"
"Każdego dnia na świecie, na naszym świecie, z przyczyn związanych z głodem umiera 25 tysięcy osób."
"W ciągu dwudziestu dwóch lat zginęły dwa miliony ludzi. Dwa miliony ludzi, z czego 200 tysięcy to wojskowi zabici w starciach militarnych, [...]" - dotyczy to wojny domowej w Sudanie, która trwała od 1983 do 2005 roku, podłożem konfliktu była ropa naftowa.
"Na świecie wciąż jest 1,4 miliarda ubogich, czyli ludzi, którzy wydają mniej niż 1,25 dolara dziennie."
Utwór: Chanson Pour L'Auvergnat
Wykonawca: Georges Brassens
Album: Les Sabots d'Hélène (1954)
Elle est à toi, cette chanson, Toi, l'Auvergnat qui, sans façon, M'as donné quatre bouts de bois Quand, dans ma vie, il faisait froid, Toi qui m'as donné du feu quand Les croquantes et les croquants, Tous les gens bien intentionnés, M'avaient fermé la porte au nez… Ce n'était rien qu'un feu de bois, Mais il m'avait chauffé le corps, Et dans mon âme il brûle encor’ A la manièr' d'un feu de joi’. Toi, l'Auvergnat quand tu mourras, Quand le croqu'-mort t'emportera, Qu'il te conduise, à travers ciel, Au Père éternel. Elle est à toi, cette chanson, Toi, l'hôtesse qui, sans façon, M'as donné quatre bouts de pain Quand dans ma vie il faisait faim, Toi qui m'ouvris ta huche quand Les croquantes et les croquants, Tous les gens bien intentionnés, S'amusaient à me voir jeûner… Ce n'était rien qu'un peu de pain, Mais il m'avait chauffé le corps, Et dans mon âme il brûle encor’ A la manièr' d'un grand festin. Toi l'hôtesse quand tu mourras, Quand le croqu'-mort t'emportera, Qu'il te conduise à travers ciel, Au Père éternel. Elle est à toi cette chanson, Toi, l'Etranger qui, sans façon, D'un air malheureux m'as souri Lorsque les gendarmes m'ont pris, Toi qui n'as pas applaudi quand Les croquantes et les croquants, Tous les gens bien intentionnés, Riaient de me voir emmené… Ce n'était rien qu'un peu de miel, Mais il m'avait chauffé le corps, Et dans mon âme il brûle encore A la manièr' d'un grand soleil. Toi l'Etranger quand tu mourras, Quand le croqu'-mort t'emportera, Qu'il te conduise, à travers ciel, Au Père éternel. | Ona jest o tobie, ta pieśń, O tobie człowieku z Owerni, który po prostu, Dałeś mi cztery polana drewna Gdy w moim życiu był chłód, Ty, który dałeś mi ogień, kiedy Ludzie dobrej wiary, Pełni dobrych intencji, Zamykali mi drzwi przed nosem... Nie było to nic ponad kawałki drewna, Ale rozgrzało moje ciało, I w mojej duszy wciąż płonie Zupełnie jak płomień radości. Człowieku z Owerni, kiedy umrzesz, Gdy dobra śmierć cię zabierze, Niech poprowadzi do nieba, Do wieczności wszechrzeczy To o tobie ta pieśń, O tobie, gospodyni, która po prostu, Dała mi cztery pajdy chleba Gdy w moim życiu był głód, Ty, która otworzyłaś spiżarnię, gdy Ludzie dobrej wiary, Pełni dobrych intencji, Cieszyli się kiedy odchodziłem z niczym To nie było nic ponad kawałek chleba, Ale rozgrzał on moje ciało, A w mojej duszy wciąż płonie W wyjątkowy sposób Gospodyni, kiedy umrzesz, Kiedy dobra śmierć cię zabierze, Niech poprowadzi do nieba, Do wieczności wszechrzeczy. To o tobie ta pieśń, O tobie, nieznajomy, który po prostu, Uśmiechnąłeś się do mnie w złym czasie Kiedy policjant mnie zatrzymał, Ty, który nie przyłączyłeś się do gawiedzi Ludzi dobrej wiary, Pełnych dobrych intencji, Cieszących się z mojego nieszczęścia... To było jak odrobina słodyczy Ale rozgrzała ona moje ciało, A w mojej duszy wciąż płonie Zupełnie jak słońce. Nieznajomy, kiedy umrzesz, Kiedy dobra śmierć cię zabierze, Niech poprowadzi do nieba, Do wieczności wszechrzeczy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz